Pracujesz pod nieustanną presją czasu i w dodatku nie widzisz efektów swojej pracy, bo rozmywa się gdzieś w cudzych taskach? To może być spowodowane próbą zadowolenia wszystkich. Kiedyś podczas mastermindu antywypaleniowego doszliśmy do wniosku, że prawie wszyscy próbujemy to robić. Zaczęliśmy się zastanawiać czy to jest jakaś predyspozycja do wypalenia. Okazuje się, że może być…
Dlaczego jako „ludzioumilacze” (people pleasers) mamy przekichane?
- Brak granic – bez względu na to czy masz wolny grafik, czy jesteś zawalon* robotą, bierzesz na siebie kolejne zadania. Przecież ktoś potrzebuje TWOJEJ pomocy. Przecież projekt się zawali jeśli TY tego nie zrobisz. Przecież zespół będzie na CIEBIE zły jeśli to nie zostanie zrobione. Dokładasz i dokładasz, a potem nie wyrabiasz się ze swoją robotą. Pracujesz pod nieustanną presją czasu i w dodatku nie widzisz efektów swojej pracy, bo rozmywa się gdzieś w cudzych taskach. To wpływa na morale i satysfakcję z pracy.
- Ignorowanie swoich kontrolek bezpieczeństwa – będąc pod nieustanną presją możesz nie zauważyć, że masz jakieś potrzeby, które nie są zaspokojone. Od potrzeb fizjologicznych (jak pragnienie i głód), po potrzeby docenienia przez zespół, odpoczynku i poczucia dobrze wykonanej pracy. Co jakiś czas wybuchasz złością albo zaliczasz dołek, bo już nie radzisz sobie z obecną sytuacją. Do końca nie wiesz dlaczego tak jest, bo nie masz nawet chwili na oddech i sprawdzenia jak się czujesz.
- Zbyt optymistyczne szacowanie – uważasz, że ze wszystkim zdążysz, ale nie bierzesz pod uwagę tych wszystkich małych wrzutek. Nie mówiąc o tym, że coś może wybuchnąć w projekcie. Efekt jest taki, że albo zawalasz deadline i czujesz się fatalnie, albo pracujesz ponad siły, żeby ze wszystkim zdążyć i czujesz się jeszcze gorzej. Jako, że nie chcesz nikogo zawieść (no może poza sobą), zgadzasz się na zbyt wiele rzeczy w zbyt krótkim czasie. Praca pożera czas na hobby, życie prywatne, dbanie o zdrowie itd.
Co teraz?
Ale nie załamuj się! Tak jak pisałam na początku, da się to przepracować i ograniczyć. Zastanów się jak próba uszczęśliwiania wszystkich wpływa na tych „wszystkich”. Czy ludzie skaczą z radości, dziękują Ci i doceniają Twoją pracę? Zakładam, że poza nielicznymi wyjątkami ludzie nawet nie dostrzegają tego, że wypruwasz sobie żyły. Może być nawet tak, że jak przestaniesz to odbiorą to jak złośliwość albo lenistwo. To dlatego, że są przyzwyczajeni do Ciebie spełniającej_go każdą prośbę.
Jeśli czujesz jakieś wyrzuty sumienia z powodu mówienia „nie” to przypomnij sobie szkolenia bezpieczeństwa w samolocie. W razie gwałtownego spadku ciśnienia w kabinie wypadają maski tlenowe. Maskę zakładamy najpierw sobie! Dopiero potem dzieciom, czy innym osobom. Wyobraź sobie, że skupiasz się na założeniu maski komuś innemu. W trakcie może zabraknąć Ci tlenu i zemdlejesz, zanim zdążysz komuś pomóc. W codziennym życiu też warto stosować tę zasadę. Jeśli potrzebuję skupienia się na swoim zadaniu, zrobienia sobie przerwy czy zjedzenia obiadu to to powinno mieć priorytet. Inaczej „zajedziesz się” i ani Tobie to nie pomoże, ani zespół nie będzie mieć z Ciebie żadnego pożytku.
Czy masz już teraz na wszystko odpowiadać „nie”?
Na koniec dodam, że wcale nie chodzi mi o to, żeby każdy zajmował się wyłącznie swoimi zadaniami, odmawiając innym pomocy. Jestem daleka od takiego myślenia. Sama uwielbiam współpracować w zespole, wierzę w efekt synergii i zbiorową inteligencję, które pozwalają rozwiązywać nawet najtrudniejsze zadania. Chodzi tylko o szanowanie swoich i cudzych granic.
Nie ma nic złego w powiedzeniu „teraz jestem zajęt*, czy możemy do tego wrócić za godzinę?” albo „mam teraz naprawdę dużo na talerzu, czy jest coś co mogę pominąć jeśli zajmę się tym zadaniem?”. Jeśli tego nie powiesz tylko od razu rzucisz się na pomoc, to skąd ktoś ma wiedzieć, że właśnie jesteś zawalon* robotą? Takie stawianie granic poza dbaniem o własną produktywność to zwykła transparentność, mówienie głośno o tym czym czym się obecnie zajmujesz. Ludzie zaskakująco dobrze sobie radzą sami jeśli okazuje się, że nie mogą skorzystać z Twojej pomocy W TEJ CHWILI.
Spróbuj, co najgorszego może się stać?
Dodaj komentarz